Recenzja Sezonu 1

Moon Knight (2022)
Mohamed Diab
Justin Benson
Oscar Isaac

Delirium superbohatera

"Moon Knight" to jedna z najlepszych serialowych produkcji z MCU. Stoi wyraźnie na uboczu głównych wątków i konfliktów jego ostatniej fazy, co też jest źródłem siły serialu. Broni się on bowiem
Każdy superbohater musi mieć swoją origin story, czyli opowieść o tym, jak to ze zwykłego człowieka przeistacza się w herosa stającego do walki ze złem. Wśród licznych produkcji filmowego uniwersum Marvela (MCU) mieliśmy już kilka takich historii: pierwszy "Iron Man" przedstawiał przemianę beztroskiego playboya Tony’ego Starka w superbohatera w żelaznej zbroi; "Doktor Strange" pokazywał, jak arogancki, genialny chirurg, który po wypadku traci władzę w rękach, dzięki magii odnajduje nową życiową misję; w "Kapitan Marvel" schemat ulegał ciekawemu przekształceniu: bohaterka musiała odkryć swoją zapomnianą origin story, przebić się przez mur kłamstwa, by odkryć to, kim naprawdę jest i jaką moc posiada.


"Moon Knight", najnowszy serial z MCU, dostępny na Disney+, ze schematem origin story poczyna sobie jeszcze śmielej niż "Kapitan Marvel". Początkowo schemat wydaje się znajomy. Mamy trochę nieporadnego, nieśmiałego pracownika sklepu z pamiątkami, Marka Granta. W pracy Mark jest wiecznie roztargniony, ciągle pogrąża się w myślach i fantazjuje o świecie egipskich bogów, o których potrafi opowiadać w nieskończoność. Wydaje się więc idealną postacią dla historii typu "od zera do bohatera". 

Mark jest też lunatykiem. Wstaje w nocy i wciąż śpiąc, wychodzi z domu, i nic z tego nie pamięta. Z czasem problem się nasila. Pewnego dnia Mark budzi się w Austrii, wrzucony w środek międzynarodowej intrygi z udziałem tajemniczej sekty, kierowanej przez Amerykanina Arthura Harrowa. Jego świta pragnie wskrzesić egipską boginię Ammit – okrutne bóstwo, które zamierza oczyścić Ziemię z niesprawiedliwych i moralnie zepsutych, nie dając grzesznikom żadnej szansy na poprawę.

Odkrywanie przez Marka swojej drugiej, wypartej tożsamości superbohatera, tytułowego Księżycowego Rycerza, czyli awatara egipskiego boga księżyca Khonshu, przedstawione jest w serialu jako delirium, osuwanie się w obłęd, rozpad rzeczywistości. Twórcy "Moon Knight" mówili o swoich inspiracjach "MementoChristophera Nolana – filmem opowiedzianym od tyłu o mężczyźnie cierpiącym na zanik krótkoterminowej pamięci, który próbuje pomścić śmierć żony i jednocześnie codziennie musi sobie przypominać, kim jest. "Memento" to też jedno z kluczowych dzieł z gatunku tzw. mind-bending films: filmów wrzucających bohatera i widza w środek niezrozumiałego, niebezpiecznego świata, gdzie nie działają normalne reguły, rzeczywistość jest jak wijący się w nieskończoność labirynt pełny niebezpiecznych zagadek. Twórcy "Moon Knight" wykorzystują tę formułę i łączą ją z konwencją marvelowskiego widowiska. Przez połowę serialu udaje się im utrzymać widza w niepewności czy to, co widzi na ekranie, nie jest przypadkiem produktem przeżywającego załamanie umysłu Marka. 


Oscar Isaac przekonująco tworzy postać, w której mieszczą się dwie osobowości – mityczny bohater i nieśmiały sprzedawca. Udaje mu się także oddać szereg traum, jakie Mark będzie musiał przepracować, by ostatecznie wypełnić swoje przeznaczenie. Rewelacyjny są też Ethan Hawke w roli fanatycznego guru sekty czcicieli Ammit oraz palestyńsko-egipska aktorka May Calamawy jako Layla, towarzyska walki Marka, wyemancypowana Egipcjanka reprezentująca nowoczesną, świecką twarz egipskiego społeczeństwa. 

Jak to często jednak w kinie bywa, im lepiej skonstruowana tajemnica, tym większe rozczarowanie, gdy dochodzi do jej odkrycia. Odcinki, w których poznajemy odpowiedzi na większość pytań i gdy dochodzi do ostatecznej konfrontacji boskich potęg z egipskiej mitologii z ludzkimi awatarami, są najsłabsze. Tym bardziej że w konflikt pomiędzy Khonshu (bóstwem, które pragnie karać za popełnione zło) a Ammit (boginią, która wymierza "prewencyjną sprawiedliwość" za potencjalne uczynki) nie udało się twórcom serialu tchnąć życia, wydobyć z niego realnych stawek. 

   

Mimo wszystkich tych słabości "Moon Knight" to jedna z najlepszych serialowych produkcji z MCU. Stoi wyraźnie na uboczu głównych wątków i konfliktów jego ostatniej fazy, co też jest źródłem siły serialu. Broni się on bowiem jako osobna zamknięta całość, jako historia, która nie potrzebuje podpory w postaci zakorzenienia w świecie przedstawionym pełnym już znanych i lubianych przez widza bohaterów, ale sama z siebie jest nas w stanie wciągnąć w swoją rzeczywistość.   
1 10
Moja ocena serialu:
7
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones